This is default featured slide 1 title

Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.

This is default featured slide 2 title

Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.

This is default featured slide 3 title

Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.

This is default featured slide 4 title

Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.

This is default featured slide 5 title

Go to Blogger edit html and find these sentences.Now replace these sentences with your own descriptions.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Porażki i życiowe sukcesy

Gdy już zyskałem pewność siebie, minęło kilka lat, miałem kilka dziewczyn, byłem z siebie zadowolony. Byłem taki jaki chciałem być zawsze. Poza jednym, wciąż byłem gruby. Przez kilka lat próbowałem wiele diet, ćwiczeń, bieganie, siłownia. Wszystko spaliło na panewce. Nastał okres w moim życiu gdzie pogodziłem się już ze swoim wyglądem. Myśli - trudno, tego nie zmienię. Myśli kłamliwe, bo wiedziałem ze zmiana jest możliwa. Przecież zmieniłem już swój charakter, a to podobno najtrudniejsze. Problem polegał na tym, że mam jedną słabość. PORAŻKI. Tego boje się jak ognia, chyba nawet bardziej od śmierci. Nienawidzę jak mi coś w życiu nie wychodzi. Gdy próbuje, walczę i nagle stwierdzam, że prowadzę bitwę o przegraną sprawę - rezygnuje. Do tej pory jest mi z tego powodu wstyd. To jest jedna z niewielu cech których nie potrafię w sobie zmienić. Jak bardzo bym nie próbował...

Każdy kto próbował zrzucić zbędne kilogramy, 5, 10, w moim przypadku 30 i mu nie idzie, to zna to uczucie. Jest wstrętne i nikomu go nie życzę. Najgorsze jest to ukłucie w środku, gdy staramy się o coś, powiedzmy hipotetycznie, o jakąś dziewczynę, bądź w wersji kobiecej o faceta. Gdy starasz się jak możesz, jesteś niesamowity/ta, druga osoba cię lubi, było by z tego coś więcej, ale... no właśnie ale. Widzisz to w jego/jej oczach. Jesteś świetny/a ale no trochę za dużo ciebie. Nie powie Ci tego wprost, bo się lubicie i mogło by być niezręcznie ale to widać. Że tu chodzi o twoją wagę. Jesteś za gruby/a
www.joemonster.org

Nic dziwnego ze tego nie usłyszysz. Zazwyczaj już jesteś w takim wieku że ludziom nie wypada coś takiego powiedzieć. Bądź ktoś nie chce cię skrzywdzić, zresztą ty i tak wiesz jaka jest prawda. Założę się o milion dolców że przynajmniej RAZ mieliście coś takiego. Można mówić "z kimś się powinno być przez charakter a nie wygląd" - brednie. To i to się liczy. Każdego ocenia się wizualnie!. I nikt przy zdrowych zmysłach temu nie zaprzeczy. Co prawda, wygląd to nie wszystko ale nikt nigdy nie będzie z kimś, kogo uważa za nieatrakcyjnego, czyt. za brzydkiego. No chyba że z litości ale nikomu tego nie życzę. Nie zrozumcie mnie źle, ja sam miałem sporo dziewczyn, nawet gdy nie walczyłem z moją nadwagą, potrafiłem je zdobyć charakterem, da się. Ale nie lepiej czuli byście się sami przed sobą gdy macie pewność że druga osoba nie leci tylko na wasz charakter ale i na wygląd?. Czy to by nie ułatwiło wielu spraw?. Zawsze gdy miałem dziewczynę, wiedziałem że mnie kocha, że uwielbia spędzać ze mną czas. Ale miałem to ukłucie w środku i świadomość, że fizycznie mogę jej się nie za bardzo podobać. Jednak, pomimo że zdawałem sobie sprawę z tego wszystkiego to nie walczyłem o swój wygląd. Bo byłem przekonany że mi nic nie pomoże. Byłem zmuszony patrzeć jak dziewczyny które mi się podobają odchodzą z facetami, co prawda o gorszym charakterze ale za to fajniejszym wyglądzie. I zostało życie w obawie, że dziewczyna z którą jestem odejdzie ode mnie, dla faceta który po prostu wygląda lepiej, a takiego nie było trudno znaleźć.

Zmienić siebie

Nic mnie tek nie denerwuje jak hasła "nic nie mogę zmienić ze swoim życiem". Za każdym razem gdy je słyszę śle głeboki hejt każdej istocie która wypowiada te herezje z ust. Robie tak z jednego powodu - to kłamstwo. W poprzednim poście pisałem na temat budowania pewnośći siebie. Nie były to przypadkowe słowa, ja jestem zwolennikiem tezy, że ludzie maja nas lubić za to kim jesteśmy, a nie za nasz wygląd. Dlatego on był początkiem w moich zmianach.
Zawsze chciałem być jak moi znajomi, pewni siebie, z wielkim urokiem osobistym. Nie mający problemu by podejść do kogoś i zagadać. Znających swoją wartość. Tylko jak to zrobić?. Zacząć się tak zachowywać!. Wydaje się to dość trudne gdy patrzymy na otoczenie w jakim jesteśmy. A pyzatym, "nie będę udawać kogoś kim nie jestem!". Wniosek jest jeden - przestań udawać, po prostu stań się nim.
Odpowiedzieć sobie musimy na jedno pytanie. Jacy naprawde jesteśmy. Czy tacy jakimi się widzimy w lustrze, czy tacy jak nas widzą inni. Spór ten zostawiam nierozstrzygnięty, jest po prostu zbyt filozoficzny. Jeśli patrzymy w lustro i widzimy w sumie fajną osobę, lecz ludzie nas widzą inaczej to nie cuzjemy się z tym dobrze. Gdy w lustrze widzimy również nie fajną osobę, czujemy się z tym jeszcze gorzej. A gdy pojawia się pragnienie zmiany siebie, chce być inny!. Co wtedy?. Kim tak naprawde jestem?. Trudne pytania, egzystencjonalne, a odpowiedzi na nie do łatwych nie należą.

Zawsze staram się uczyć znajomych, że mogą być jacy chcą. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to jak się zachowują jest wpływem ego, alter ego, i super ego. W kwesti znaczenia tych fraz - odsyłam do słownika. W ogromnym skrócie. Jesteśmy tacy jak nas ukrztałował środowiko czyt. rodzina, znajomi, otoczenia. Jeśli się z Ciebie naśmiewali, ty przyjąłeś taką role. Nie pasuje Ci to? Nic dziwnego!. Jedna strona twojego mózgu krzyczy że chce zmiany, druga strona tego zabrania, w miedzy czasie dochodzi strach. Pies pogrzebany.

Mi w zmianie siebie pomogła jedna rzecz. Szkoła średnia. Miałem tą przypadkową szanse, że trafiłem do klasy gdzie mnie nikt wcześniej nie znał, a ja nie znałem nikogo. Nie było żadnego stereotypu który muszę wykonywać. Nie było narzuconej mi społecznie roli grubaska z którego można się śmiać. Wtedy zrozumiałem jaką ogromną szanse dał mi los. Mogłem od początku budować siebie, swoim image. Zrobiłem wtedy coś na co nie odważyłem się nigdy. Zacząłem zachowywać się tak jak zawsze chciałem. Brałem cechy moich znajomych, które tak bardzo mi się podobały i wypełniałem nimi siebie. Ktoś może mi zarzucić "udawałeś kogoś innego". Odpowiem wtedy: "Tak?. Bo przestałem odgrywać rolę która mi została narzucona od górnie, bez mojej zgody?". Pierwszy raz w życiu poczułem się dobrze...

Taki krok jest ciężki, przyznaje. Zajęło mi to kilka lat by być taki jak chce. Pewny siebie, zabawny. Odrzuciłem niemal wszystkie stare cechy która mnie określały. Przepraszam, cechy którymi określali mnie inni, a ja w nie brnąłem bo tak było łatwiej. Dlaczego takie coś poszuram na blogu o odchudzaniu?. By pokazać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Że to tylko od was zależy kim jesteście. Wy sami budujecie swoje cechy. I nie pozwólcie by kiedykolwiek ktoś to robił za was. I nie bójcie się zmian, nawet jeśli chodzi o wasze najbliższe otoczenie. Zmiany będą zachodzić przez całe wasze życie. I uwierzcie mi, są one cholernie potrzebne...

środa, 28 sierpnia 2013

Jak się bronić, przed innymi

Ciąg dalszy,

W pewnym momencie jakąś formę obrony należy przyjąć. Jedni stają się łobuzami, grożącymi sromotnym wpierdolem każdemu, kto chodź by na nich źle spojrzy. Inni zamykają się w sobie, biorąc za przyjaciół cztery ściany (miałem taki okres) i jeśli szczęście dopisuje to rozmawiają z jedną czy tam z dwoma osobami. Kolejną formą obrony, moją ulubioną zresztą, bo sam z niej korzystam. Jest to dystans do siebie. Przynajmniej tak to ja nazywam, chociaż z dystansem zbyt wiele wspólnego on nie ma. Rzecz jest bardzo prosta, a wręcz śmiesznie dziecinna i dziwie się że na nią nie wpadłem w latach młodzieńczych. Odpowiedzieć sobie musimy na jedno pytanie, czym są atakowane osoby grube. Odpowiedź: śmiech, docinki, szyderstwo. Wniosek nasuwa się jeden. Wystarczy obrócić tą broń na naszą korzyść.
Reasumując wystarczy tej osobie pojechać. Tylko tu jest jeden problem. Osoba która przez całe życie była gruba ma dość niską samoocena, brakuje jej pewności siebie, zresztą brakuje jej niemal wszystkiego by taką czynność uczynić. Zaczyna się kolejny problem, więc człowiek szuka kolejnych rozwiązań. Dochodzi wtedy do wniosku (przynajmniej tak było u mnie), że lepiej gdy sam z siebie "poszydzi" zanim zrobi to ktoś z otoczenia. Prosta sprawa, własny cios boli mniej niż obcy. Do tego doda uśmiech od ucha do ucha, oczywiście wyćwiczony już śmiech. Potem już jakoś to idzie do przodu, człowiek się przyzwyczaja i nie sprawia mu to zbytniego problemy by naśmiewał się sam z siebie.

Zdjęcie znalezione w necie

Jednak sam problem nie został rozwiązany, został jedynie zamaskowany. Pamiętajcie o tym, jeśli wydaje wam się, że w takim wypadku ktoś jest pozytywny, uśmiechnięty i ma dystans do siebie, to jesteście w cholernym błędzie. On to robi, by uprzedzić wasz cios. Brzmi absurdalnie prawda?. Ale uwierzcie mi, tak jest i to tylko z jednego powodu. Jest to już wyćwiczona reakcja obronna. Po prostu to boli mniej.
Jednak cały ten chory system obrony ma w sobie jedną zaletę. Dzięki niemu można stopniowo budować pewność siebie. I to nie jest żart.

Co myśli dzieciak i nastolatek

Witam Serdecznie,

Jak grubi ludzie patrzą na świat?. Jak wszyscy to nie wiem, mogę mówić tylko na swoim przykładzie. Odkąd sięgam pamięcią, przez całe życie, od dziecka miałem za towarzysza nadwagę. Gdy przeglądam fotki jak miałem 7 czy tam 10 lat to uśmiecham się w duchu. Mam takie jedno zdjęcie z wyjazdu w góry, gdzie siedzę bez koszulki na ławce a fałdu tłuszczy wylewają się wręcz ze mnie. Do dziś dziwie się że biegałem jako brzdąc z brzuchem na wierzchu gdzieś pod Gorczańskim Parkiem Narodowym. Jednak mogłem sobie na to pozwolić tylko z jednego powodu. Była tam moja rodzina, ludzie dorośli, na tyle mi bliscy, że nikt nie naśmiewał się ze mnie przez mój wygląd.

Zdjęcie znalezione w necie

Jednak wcześniej czy później następuje powrót do szarej rzeczywistości, a dla takiego dzieciaka jakim byłem... no cóż... Nadmienić trzeba, że dzieci potrafią być okrutne. Gdy jedne dzieciaki wyśmiewają drugie, z powodu tego że wyglądają inaczej - żadna nowość. Tak było odkąd pamiętam. Zawsze dziwiłem się skąd bierze się fabuła amerykańskich filmów. Gdzie jeden gruby dzieciak sieje postrach na podwórku wśród innych szkrabów. Jakoś polskie reali wyglądały inaczej, no cóż. "Polska nie Ameryka" cytując niejednego polskiego rapera. Sprawa dość prosta, dzieciak gruby, nie sprawny fizycznie. Na drzewo nie wyjdzie, w berka nigdy nikogo nie złapie, komiczny widok gdy taki grubasek biegnie, cały zdyszany i czerwony na twarzy, gdy inne dzieciaki bez problemu przed nim uciekają. Potem daje się mu fory z litości co jest chyba jeszcze gorsze. W końcu owy dzieciak, po tym jak kolejny raz przejedzie się na swym kilkuletnich kolegach jest nieufny wobec nich. "Wołają mnie by się ze mnie pośmiać, na pewno", "nienawidzę ich". Włala! Błędne koło nienawiści się zamyka. Skąd się bierze takie zachowanie innych dzieciaków?. Zakładam że z wychowania, bądź z tego co widzą w domu.

Zdjęcie znalezione w necie

Potem przychodzi okres nastolatka i chyba jest trochę lepiej. Dzieciak znajdzie jakiś przyjaciół. Jak ma trochę szczęścia to nawet oddanych. W końcu jest akceptacja w grupie, a przypominam że młodemu człowiekowi jest to bardzo potrzebne. Otwierają się nowe możliwości, można poznać innych ludzi, a w grupie jest bezpieczniej. Jeśli przyjaciele są odpowiedni to postawią się za nastoletnim grubaskiem murem i to nie z litości ale z tego że go lubią. Jeśli owi przyjaciele aż tak oddani nie są to pośmieją się z niego, a potem każą dam mu spokój, oczywiście z litości. Ja miałem to szczęście mieć paczkę przyjaciół która mnie bardzo lubiła. Chyba tylko dzięki temu jestem w miarę normalnym człowiekiem (któż kiedykolwiek był normalny?). Jednak pomimo jedności z grupą i tak ma się poczucie bycia gorszym. Zwrot "byłem tłem dla nich, szarym tłem dla nich" jest tu jak najbardziej odpowiedni. Mowa to oczywiście o kwestii dziewczyn, bo do kobiet to im jeszcze kilku ładnych lat brakuje. No ale życie płynie dalej. W sumie nie ma na co narzekać, może nie jest idealnie ale na pewno jest lepiej niż wcześniej. Gdyby tylko nie czuć się gorszy od innych.

Wstęp.

Witam Serdecznie,

Mam dość duży problem z początkiem, jak zacząć. Wiecie jak to jest, gdy zbyt dużo myśli w głowie się pałęta, a nie do końca wiecie o których z nich chcecie pisać, bądź mówić publicznie. Ale chociaż w kwestii wstępu.

Sam blog ma opisywać problem otyłości, koncentrując się na naszym kraju, a zwłaszcza na mojej osobie. Idąc tym torem musi paść kolejne pytanie, czemu na mojej osobie?. Z prostego dość powodu. Najłatwiej jest coś oceniać na podstawie własnych doświadczeń, przeżyć. Ma to z kolei jedną wadę - doświadczenia i przeżycia są dość osobiste. Nie każdy chce o nich mówić głośno, wiecie - wytykanie palcem i takie tam. Jednak bądź co bądź uważam, rozmowa na taki temat jest dość potrzebna. By pokazać jak wygląda otyłość, nadwaga, ostatnio modne stwierdzenie "waga chora" (ah ta poprawność polityczna), reasumując - bycie grubym.
Drugim wątkiem tutaj poruszanym, będzie dieta Dukana czyli dieta proteinowa (białkowa). Jej mozliwości, szanse, konsekwencje i zagrożenia. Tak, tak, ta dieta jest dość niebezpieczna ale cholernie skuteczna.
Trzecim i najprawdopodobniej ostatnim wątkiem będzie opis mojej walki o stratę kilogramów, by pokazać ją z perspektywy grubasa jak to wygląda. Gdy przeglądałem strony o tej diecie, brakowało mi takiego wyraźnego cyklu walki, opisów bym mógł zobaczyć jak ktoś sobie radził, co czuł, co myślał, jak patrzył na świat. Wydaje się to dość błahe ale dzięki takim informacją można sobie odpowiedzieć na jedno znaczące pytanie - czy dam radę.

Muszę dodać jeszcze jedną, bardzo ważna informacje. Dziś mija 51 dzień mojej diety, a waga spadła o 17 kg. Osobiście z wyniku jestem dumny. Jednak pozwolicie, że opiszę wszystko od samego początku w kolejnych postach.